Historia Ani
Mam na imię Ania (ur. 1989 r.), choruję na autoimmunologiczne zapalenie wątroby, przeszłam WZW C. Skutkiem tych schorzeń jest zdiagnozowana u mnie marskość wątroby.
O swojej chorobie mogłabym nie wiedzieć do dzisiaj, gdyby nie moja rodzina. To właśnie moi najbliżsi nakłonili mnie do wizyty u lekarza. Sądziłam, że jako młoda osoba nie powinnam narzekać na stan mojego zdrowia, dlatego też bagatelizowałam różne sygnały. Ciągłe zmęczenie traktowałam jako lenistwo, problemy z koncentracją tłumaczyłam złą dietą, krwawienie z nosa wyjaśniałam sobie pękniętym naczynkiem, a bóle stawów zmieniającą się pogodą. W maju 2010 roku lekarz rodzinny zlecił badania krwi. Wyniki były ogromnym zaskoczeniem, próby wątrobowe dziesięciokrotnie przewyższały górną granicę normy, natomiast poziom płytek krwi był dużo niższy niż dopuszczalne wartości. W nadziei pomyślałam, że to nic poważnego, a być może jedynie błąd laboratoryjny. Powtórzyłam badania i niestety wyniki potwierdziły się. I tak zaczęła się moja historia. Dodatni wynik HCV. Od razu skierowano mnie do szpitala w celu zrobienia niezbędnych badań poszerzających diagnostykę. Wyniki biopsji wątroby były dla mnie kolejnym szokiem - marskość wątroby, najwyższy stopień aktywności włóknienia.
Wirusem zaraziłam się najprawdopodobniej jako noworodek podczas transfuzji krwi, która w tamtym czasie uratowała moje życie. Pomimo małopłytkowości, będącej czynnikiem ryzyka terapii, we wrześniu 2010 roku zaczęłam leczenie. Kuracja miała trwać 48 tygodni, moja skończyła się zaledwie po 8. Musiałam przerwać leczenie ponieważ dostałam żółtaczki. Okazało się wtedy, że prawdopodobnie choruję również na autoimmunologiczne zapalenie wątroby (AIH) Nie mogłam być teczona terapią opartą na interferonie. Na pozątku 2015 r dzięki zastosowaniu terapii bezinterferonowej wyleczyłam się z WZW C. W chwili obecnej jestem na sterydoterapii, która wycisza AIH.